Varanasi – nad świętą rzeką
Ganges jest nie tylko święty, ale i niesamowicie brudny. Nie przeszkadza to wyznawcom hinduizmu zanurzać się w jego wodach o poranku. Rejs po świętej rzece o wschodzie słońca to z jednej strony obowiązkowy punkt programu wizyty każdego turysty w Varanasi, a z drugiej naprawdę niesamowite przeżycie. Dla nas – obcych, turystów, podróżnych. A co dopiero dla pielgrzymów, którzy spełniają marzenie swojego życia zanurzając swoje ciała w brunatnozielonej wodzie…
Pielgrzymi przybywający do Varanasi skupiają się na ghatach – kamiennych stopniach prowadzących wprost do rzeki.
Schodzą powoli do wody, obmywają się, opłukują, pływają.
Ale nie tylko. Wielu z nich spędza czas nad wodą medytując, modląc się.
Wyznawcy hinduizmu wierzą, że ich życie nie jest pełne bez przynajmniej jednej kąpieli w wodach świętej rzeki.
Uważają również, że takie obmycie się w nurcie Gangesu oczyszcza ich z grzechów i leczy dolegliwości.
Potężna musi być siła wiary w uleczenie, bo sądząc po tym, co unosi się w wodach świętej rzeki, płynie w niej cała tablica Mendelejewa, a taki koktajl powinien raczej szkodzić, niż leczyć.
Jest tu wszystko – ścieki, kawałki spalonych ciał, zwykłe śmieci, odchody świętych krów…
…a także puszczane na wodę przez pielgrzymów małe światełka.
Wypuszczenie takiej ozdobionej kwiatami świeczki, by płynęła z nurtem Gangesu, uważane jest za odmówienie modlitwy.
Nad Gangesem toczy się też zwykłe życie – w wodach rzeki można zrobić (święte?) pranie.
A kamienne stopnie są świetnym miejscem do treningu jogi.
Palenie zwłok to też normalny rytuał nad wodami Gangesu. Zajmują się nim nietykalni, przedstawiciele najniższej indyjskiej kasty. Rodzina zmarłej osoby kupuje drewno, którym okłada się ciało zmarłego i spala. Następnie popiół wrzucany jest do świętej rzeki.
Przy brzegu czekają na turystów łódki, którymi można przepłynąć się w górę rzeki.
Tłoku na wodzie jednak nie ma. Czasem tylko nastrój psują handlarze pamiątek podpływający i za wszelką cenę usiłujący sprzedać koraliki czy figurki tańczącego Śiwy.
Mimo to taki krótki rejs o poranku ma w sobie coś magicznego, szczególnie gdy rzekę, pielgrzymów i turystów zaczynają oświetlać pierwsze promienie wschodzącego słońca.
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Wybieram życie grzesznicy niż kąpiel w Gangesie, zdecydowanie!
Fantastyczne zdjęcia, szczególnie kilka pierwszych!
Uff, hardcorowo;)
Trochę tak. Ale zanurzyłam palec w wodzie – to była taka moja symboliczna kąpiel ;)
Fenomenalny fotoreportaż!
Bardzo dziękuję :D
Chyba najbardziej magiczne miejsce w całych Indiach! Ja się nie zanurzyłam ale znam takich co tak :)
Indie, kraj kontrastów i paradoksów… Inspirujące jak zawsze. Zdjęcia super. :)
pozdrawiam
Właśnie trwa wielkie narodowe oczyszczanie Gangesu, więc kto wie, może za jakiś czas sama bym spróbowała ;)
Oj nie, nie wykąpałabym sie ;)
A ja właśnie piszę o Indiach i przypomniałem sobie, że żałowałem, iż nie mogliśmy tam dotrzeć. Mimo wszystko, miejsca, które odwiedziliśmy w Indiach, wspominamy bardzo dobrze. Trzeba po prostu kiedyś wrócić :)
Zu in Asia – Blog Malezyjski, na czym to oczyszczanie polega? :)
Z Varanasi na zawsze zapamietam publiczne kremacje… Dobrze, ze to byl ostatni moj przystanek w Indiach, bo na to miasto trzeba sie mentalnie przygotowac. :)
Mój tez był ostatni… w dodatku dostałam tam lekkiego udaru więc wspomnienia w sumie nie są do końca najlepsze :/
zanurzyć bym się nie zanurzyła, ale pojechałabym bardzo chętnie :)
To fakt, miejsce jest niezwykle klimatyczne. Te wszystkie zdjęcia w internecie tylko to potwierdzają. Raz natomiast natknąłem się na fotorelację jeszcze bardziej prawdziwą i to co zobaczyłem, przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Niby wszyscy wiemy co pływa w Gangesie, ale żeby naprawdę to zrozumieć, trzeba zobaczyć te rozkładające się ciała wyrzucone przez rzekę gdzieś na brzeg. Szczątki są rozszarpywane przez bezdomne psy i wygłodniałe ptactwo. Oczywiście nie krytykuję tamtejszej kultury, bo w pewnym sensie jest to piękne i takie bardzo autentyczne. Osobiście troszeczkę żałuję, że nie starczyło mi czasu na Varanasi… cóż, wybrałem Himalaje :-)
Kamil, chciałabym w Himalaje… a wracając do Gangesu – zanim tam pojechałam, słyszałam opowieści. Niestety (albo stety?) nic takiego sama nie zobaczyłam. W oddali w ghacie płonął właśnie jeden stos pogrzebowy, ale nic bardziej “makabrycznego”. Słyszałam też, że większość ciał jednak spala się przed wrzuceniem do rzeki, niektóre (z tego co pamiętam m.in, dzieci) wrzuca się bez spalenia, ale z obciążeniem – teoretycznie nie powinny wypływać, praktycznie zdarza się to, ale nie jest to chyba codzienny widok. Ale to tylko moje wyobrażenia. Mi akurat taki widok został oszczędzony.
Widziałam kąpiących się białasów, ale sama próbkę wody do badań dla koleżanki pobierałam strzykawką, w rękawiczkach :P