Viva la Virgen del Carmen!
Siedzę sobie któregoś dnia i przeglądam mój segregator informacyjny z jednego z hiszpańskich hoteli. I czytam, że 16 lipca w Isla Cristina odbywa się procesja poświęcona Matce Boskiej patronce rybaków czyli Virgen del Carmen. Nie zastanawiam się długo – szybki e-mail do Ani i już jesteśmy umówione w Isla Cristina, przy granicy hiszpańsko-portugalskiej, żeby wziąć udział w tym wydarzeniu. I przyznaję, że są to obchody o niezwykłej atmosferze!
Virgen del Carmen to potoczna hiszpańska nazwa Matki Boskiej z Góry Karmel, czyli patronki zakonu Karmelitów. Jest ona również uznawana za opiekunkę rybaków, a przez to nazywana jest czasem Stella Maris czyli Gwiazda Morska.
Spotykamy się z Anią i Manolo wieczorem już na trasie procesji. Trasa prowadzi z jednego z kościołów do portu. Grupa mężczyzn niesie na swoich barkach platformę, na której ustawiona jest ozdobiona na srebrno figura Matki Boskiej. Zadanie to niełatwe, bo platforma wydaje się być niesamowicie ciężka. Dlatego też co chwila przystaje, a kilku niosących zmienia się z kolegami idącymi tuż za figurą. A jeśli na trasie procesji stoi jakaś świątynia, Matka Boska zagląda do środka, żeby się przywitać.
Przed i za platformą idą grupy Hiszpanów – turystów jest niewielu. Niektórzy mają pozawieszane na szyjach emblematy, inni trzymają w rękach proporczyki. Kolumna wiernych dochodzi do portu i zatrzymuje się. Platforma staje w miejscu, w tym czasie młodzi mężczyźni ściągają z niej figurę i niosą ją dalej, w kierunku nabrzeża, przy którym czeka już przystrojona na biało łódź.
Przy akompaniamencie orkiestry, zawodzeniu syren z okolicznych stateczków i oklaskach figura Matki Boskiej zostaje wniesiona na łódź. Następnie łódka odpływa, by w towarzystwie kutrów rybackich wypłynąć na godzinę z portu. W tym czasie tłum gapiów rusza do portowych restauracji by dokonać konsumpcji pysznej rybki i popić winem.
Po godzinie, kiedy słońce już zaszło, łódź z figurą wraca do portu. Tutaj witają ją znowu tłumy wiernych i rybacy. Znowu wyją syreny, palą się świece dymne, a w niebo strzelają race. Matka Boska schodzi ze statku i powoli zostaje zaniesiona na podest w porcie. I tutaj, kiedy wydaje nam się, że to już będzie koniec, ni stąd ni zowąd jeden z ważnych panów wyciąga bukiet kwiatów i zaczyna go licytować. Słyszymy, jak krzyczy kolejne kwoty: Cincuenta! Cincuenta! Sesenta! W osłupienie wprawia mnie kolejny okrzyk, który jest przerywnikiem dla licytacji, czyli Viva la Virgen del Carmen! (w wolnym tłumaczeniu: Niech żyje Matka Boska z Góry Karmel), na co tłum odkrzykuje gromko Viva! I licytacja toczy się dalej: Sesenta! Sesenta! Sesenta para una…
Próbuję sobie wyobrazić taką licytację w czasie obchodów jakiegoś katolickiego święta w Polsce. Wyglądałoby to pewnie mniej więcej tak: Sto złotych! Sto! Sto! Sto dziesięć! Niech będzie pochwalony! Sto dwadzieścia! Chociaż ogólnie trudno mi jest zobrazować sobie takie mało sakralne podejście do obchodów święta. Czuję, że u nas nie byłoby tak spontanicznie i głośno, a raczej cicho, poważnie i w skupieniu.
A zatem: Viva la Virgen!
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Viva!
A rybki byly pyszne! :)
Viva rybki!
Oj przyjemny był to wieczór w Twoim towarzystwie:) Mi w tym roku przyjdzie obejrzeć procesję w Sewilli, po Gwaladkiwirze, ale dopiero w najbliższą sobotę.
Ja w tym roku niestety pracowałam na wieczornej zmianie, więc procesja mnie ominęła :( Ania, a Ty się na Majorkę nie wybierasz…?
Ewa, mam w planie całe Baleary w najbliższym czasie, ale ciągle nie mogę “ogarnąć się” z czasem….Do kiedy zostajesz?
Mniej więcej do końca października. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to już mniej, niż więcej…