W królestwie piwa
Ci, którzy mnie trochę znają, wiedzą, że za piwem nie przepadam. Chyba, że nie smakuje jak piwo, to ok. Ale będąc w Belgii nic innego pić nie można (ewentualnie czasem wodę), bo piwo jest tu napojem narodowym. Chociaż powinnam może napisać raczej, że piwa są napojem narodowym, bo tylu rodzajów chmielowego trunku, co tutaj, to w życiu nie widziałam!
Tradycja warzenia piwa w Belgii sięga średniowiecza. Uważa się, że produkowano je w niektórych klasztorach. W XVIII w. zajmował się tym zakon trapistów, początkowo wyrabiając trunek jedynie a potrzeby mnichów. W 1861 r. zarejestrowano pierwszą oficjalną sprzedaż butelki piwa. Dzisiaj znakiem rozpoznawczym piwa pochodzącego od trapistów jest logo i informacja, że część dochodów ze sprzedaży jest przeznaczona na walkę z ubóstwem.
W tym malutkim kraju, jakim jest Belgia, działa około 125 browarów, które produkują mniej więcej 800 standardowych rodzajów piwa. Gdy dodać do tego wszystkie edycje specjalne to będzie się można doliczyć ponad 8 700 rodzajów. I tak, są różne odmiany ale (amber, golden, brown, flamandzkie czerwone, szkockie i inne), lambic, pilzner, stout, pszeniczne… dla każdego coś dobrego!
Nie ma się co dziwić, że to właśnie w Brukseli powstał pub o wdzięcznej nazwie Delirium Tremens, wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa (nazwa pasuje jak ulał, czy raczej jak polał ;) jako knajpa, która jednocześnie oferuje klientom największą ilość rodzajów piwa. Gwarantowane jest, że w każdym momencie dostępnych jest co najmniej 2 004 różnych piw. W praktyce jednak można wybierać spośród 2 500 propozycji, jednak nie wszystkie one są zawsze na stanie. A menu pubu jest grubsze od przewodnika Lonely Planet po Belgii!
Czyli mamy raj dla piwoszy. I oczywiście jest też coś dla mnie. Piwa smakowe. Przepyszny wiśniowy kriek i mistrzostwo świata: brzoskwiniowe Pêcheresse! Żeby nie było wątpliwości, nazwa tego piwa wywodzi się z połączenia dwóch francuskich słów: brzoskwinia (pêche) i grzesznica (pécheresse). Nic dodać, nic ująć. Uwodzi smakiem :)
A wy jakim piwem lubicie gasić pragnienie?

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
Oj tak, te piwa smakowe byłyby również i dla mnie :) Ależ mi narobiłaś smaka ;)
Najlepsze piwo robi mój tata :)) Jedyne które mi smakuje :P
@Olivia no ba… sama sobie też narobiłam :) pyszne one są!
@Ajka ale takie piwo piwo o smaku piwa?
Piwo smakowe to nie jest piwo!
Jak nie jest, jak jest? Piwo to piwo, tylko smakowe :D
Ja najbardziej lubię gasić pragnienie Dominikańskim Presidente, lub Polskim – Łomża :D
Zabawne – pierwsze, czego się napiłam na Dominikanie to był belgijski kriek :)
Presidente próbowałam tylko w wersji light. Rzeczywiście było light…
kriek byle z butelki… w puszce smakuje zdecydowanie gorzej… dlaczego w Polandi prawie niedostępny albo dramatycznie drogi… :-(
Udało Ci się znaleźć kriek w Polsce? Po ile za butlę? W Belgii też do tanich nie należał, ze 2-3 eurasy za małą butelkę, chyba 250ml…
to kup belgijski kriek w NL – szesciopak troche powyzej 6 euro
Heh, taniej niż w Belgii :)
A przy okazji, z tego co pamiętam, w maju 750 ml krieka w USA kosztowało mnie coś koło 8 dolarów.
widocznie taniej…. Nie porownywalam
Tak, tak i jeszcze raz po sześciokroć TAK! Jestem zakochany w belgijskim piwie! Oj, oj… jak sobie przypomnę ten pub w Gandawie, gdzie chyba mają wszystkie możliwe browary z całego kraju (oczywiście wyroby)… a jak sobie jeszcze przypomnę kwaśnawy Rodenbach Grand Cru…. uuuu…. jak zacznę wspominać to nie będę mógł pracować…. :-)
No ładnie, znowu odciągam kogoś od pracy ]:->
Masz jakieś namiary na ten pub?
Mnie łatwo odciągnąć od pracy… :-)
Namiary są bardzo mgliste… byłem tam dekadę temu i jeśli mnie moja stara pamięć nie myli i nadto Gandawy nie przebudowali to chyba ten pub był w okolicy skrzyżowania ulicy Drabstraat i Graslei, w okolicy mostu od strony tej drugiej.
Nie daję jednak gwarancji! ;-)
Podczas swoich wizyt w Belgii ominęłam Gandawę, ale jak się tam kiedyś wybiorę, to poszukam.
Ja polecam opisany powyżej pub Delirium. Jak dostaniesz menu w ręce, to możesz czytać i czytać i czytać i… ciężko się zdecydować. Nawet mi, bo i oferta smakowych piw jest duża :)
Ciekawy blog a artykuł szczególnie mi bliski. Delirium Tremens to również gatunek piwa. Zapraszam również na piwabelgijskie.pl jeśli jednak przekonasz się do piwa !.
Dzięki! Widzę Pecheresse w ofercie, może się kiedyś skuszę :)
Jeśli chodzi o belgijskie piwa w Warszawie, to ostatnio zauważyłam, że Sketch na Foksalu oferuje kilka gatunków. Których dokładnie, niestety nie pamiętam.
Tak jak Ty Ewo, nie jestem fanką piwa. Ale wyprawy do Delirium i odkrywanie ich piw smakowych to była jedna z moich ulubionych rozrywek kiedy tylko miałam u siebie gości. Dwie talie kart, trochę € w kieszeni (cóż, Delirium do najtańszych nie należy), ubrania, których mi nie szkoda (niesamowite zadymienie lokalu) i udany wieczór gotowy!
Jak Ci się podobała atmosfera pubu?
A, no i moim ulubieńcem jest piwo.. bananowe :)
Atmosfera pubu była bardzo fajna (nie licząc dymu papierosowego, który mnie dość drażni w pubach, ale jestem w stanie wytrzymać ;)
Zajrzałam tam dwa razy – raz dość późno i były dzikie tłumy, ale ludzie sympatyczni, drugi raz jakoś popołudniem i raczej spokojnie, bez problemu można było znaleźć stolik i usiąść. Przemiła obsługa do tego, no i byłam w doborowym towarzystwie więc wrażenia bardzo pozytywne!
Mnie smakuje Okocim, Kilkenny (Czerwone), Koźlak (browaru Amber) i tak mógłbym wymieniać i wymieniać.