Zanim dotrzesz na Zanzibar…
Na początku XIX wieku każdy, kto zdradzał chociażby najmniejsze objawy jakiejkolwiek choroby, prosto ze statku trafiał na wyspę Changuu. Tutaj musiał odbyć dwutygodniową kwarantannę, zanim mógł pojechać na Zanzibar lub do jakiejkolwiek innej kolonii brytyjskiej we wschodniej Afryce. W zanzibarskim Stone Town najbardziej obawiano się żółtej gorączki – ale tylko pomiędzy grudniem a marcem, bo wtedy przybywało tu najwięcej statków. Przez pozostałą część roku Changuu była pusta, więc szybko zaczęto ją wykorzystywać jako miejsce wakacyjnego wypoczynku. Latem turyści, zimą – osoby podejrzewane o przenoszenie żółtej febry. Skąd więc wzięła się popularna nazwa wyspy – Prison Island, czyli Wyspa Więzienna?
Dzisiaj jest na odwrót. To nie z Changuu przybywa się na Unguję, największą wyspę archipelagu Zanzibar, lecz ze Stone Town, starówki stolicy Zanzibaru płynie się na Prison Island. To jedna z popularniejszych półdniowych wycieczek. Przy plaży w miejscu, gdzie kończy się Kenyatta Avenue, czeka mnóstwo drewnianych łupinek, których kapitanowie namawiają turystów na krotki wypad na sąsiednią wyspę. Nasza łódka jest trochę większa, nawet ma żagiel, ale i tak krótki odcinek na Changuu pokonujemy na silniku. Spoglądam na oddalające się Stone Town. To mój drugi raz w mieście, za pierwszym razem byłam tylko na krótkim spacerze, ale czuję, że uwielbiam to miejsce. Stone Town ma w sobie coś magicznego, jeszcze do końca nie wiem co…
Na Stone Town przyjdzie jeszcze czas, tymczasem płynę niewielką łodzią na Prison Island. Rejs trwa krótko, niecałe pół godziny i jesteśmy na miejscu. Jednak zanim dobijemy do brzegu, opływamy wyspę z prawej strony. Pomiędzy drzewami prześwitują żółte ściany budynku więzienia, od którego bierze ona swoją nazwę. Wybudowane przez Brytyjczyków rządzących Zanzibarem w 1864 roku nigdy nie zostało użyte jako prawdziwe więzienie. Szybko zmieniono przeznaczenie budynku i zaczęto w tym miejscu poddawać kwarantannie przybyszów do Afryki Wschodniej. Właśnie od tej strony do zniszczonego dzisiaj pomostu przybijały statki z podróżnymi.
My jeszcze nie dopływamy do wyspy, lecz zatrzymujemy się na pływanie z maską i rurką. Rafa znajduje się jakieś trzy metry pod powierzchnią wody. Widoczność niezła, chociaż nie idealna, bo brakuje słońca – właśnie dzisiaj z przytupem na Zanzibarze rozpoczęła się pora deszczowa. Wcześniej w nocy obudził mnie huk niczym wodospadu. Oto przyszedł pierwszy porządny deszcz. W ciągu dnia przestało padać, ale niebieskie niebo lekko tylko prześwituje pomiędzy chmurami. Mimo to czas spędzony w wodzie sprawia mi przyjemność.Wśród bajecznie kolorowych koralowców można zobaczyć sporo mniejszych i większych rybek. Od czasu do czasu pojawiają się też delikatne jak mgiełka meduzy.
W miejscu, gdzie koralowców jest mniej, dostrzec można przepiękne rozgwiazdy. Wyglądają jak małe, podwodne dzieła sztuki. Widziałam już różne rozgwiazdy – niebieskie i bordowe, nawet tak ozdobne, ale nie w takiej ilości! Dno oceanu przy Prison Island jest ich pełne. Żałuję trochę, że nie mam butli i nie mogę przyjrzeć im się dokładniej. Notuję sobie w pamięci, by wybrać się na nurki w te okolice.
Nacieszywszy oczy podwodnym światem wracamy na łódź, która po chwili przybija do niewielkiej plaży Prison Island. Stopy delikatnie zapadają się w mięciutkim piasku gdy wolnym krokiem idę ku pomostowi prowadzącemu do niewielkiego turystycznego kompleksu oraz sanktuarium dla żółwi olbrzymich. Chociaż reszta grupy chce przede wszystkim zobaczyć te gady, ja najpierw idę obejrzeć zabudowania, w których dawniej odbywano kwarantannę. Obecnie działa tu niewielka restauracja i bar, w którym można napić się czegoś zimnego.
Orzeźwiona, podążam w kierunku, który wskazuje znak z napisem Sanktuarium żółwi. To ogrodzony, zalesiony teren, w którym żyje populacja zagrożonych wyginięciem żółwi olbrzymich. Gady te nie pochodzą z Zanzibaru, zostały przywiezione na wyspę w 1919 roku w darze od brytyjskiego rządu Seszeli w liczbie czterech sztuk. Początkowo trzymano je na samym Zanzibarze, gdzie ich populacja rosła w bardzo niskim tempie ze względu na częste kradzieże młodych na sprzedaż. Z tego powodu władze zdecydowały się przenieść żółwie na Changuu, gdzie rezydują do dzisiaj.
Według anegdotki opowiadanej przez lokalnych przewodników władze Zanzibaru po prostu nie bardzo wiedziały co zrobić z prezentem dlatego po pewnym czasie zesłały żółwie na Prison Island, pozbywając się kłopotu.
Wchodząc do żółwiego sanktuarium otrzymuję gałązkę mchicha, którą mogę nakarmić zwierzęta pomimo tego, że znak wyraźnie wskazuje, że karmienie poza wyznaczonymi godzinami (10:00 rano i 16:00 po południu) jest zabronione. Zakazuje się również siadania na żółwiach, co nawet nie przyszłoby mi do głowy – ale widocznie skoro o tym piszą, to ktoś chyba musiał wpaść na taki pomysł. Kilkanaście mniejszych lub większych żółwi zgromadzonych jest przy drewnianym podeście w formie pętli, którym można obejść niewielkie bajorko w zagłębieniu.
Zagłębień takich na wyspie jest więcej i nie powstały one w naturalny sposób. Zanim utworzono tutaj ośrodek kwarantanny, Changuu służyła między innymi jako kopalnia skały koralowej – surowca używanego między innymi jako budulec dla budynków planowanego więzienia. Ciekawostką jest, ze niektóre takie dziury zostały oczyszczone i służyły turystom przybywającym tu poza sezonem kwarantann jako baseny.
Nasz przewodnik zbacza z drewnianej ścieżki i prowadzi nas głębiej w las. W jednym z takich zagłębień dostrzegam dwie malutkie antylopki dikdik, wielkością porównywalne do dużego psa. Dikdiki są niezwykle płochliwe, więc natychmiast uciekają, gdy zauważają aż trzy osoby podchodzące do nich powoli z aparatami. Kiedy wracam sama ze spaceru samiczka robi się o wiele bardziej ufna i podchodzi do mnie na niecały metr. Pięknie pozuje, chwaląc się swoimi ogromnymi, czarnymi oczyma.
Jednak to nie dla dikdików zeszliśmy ze ścieżki, lecz dla najstarszego żółwia żyjącego w sanktuarium. Ta samica w matuzalemowym wieku ma aż 192 lata, o czym świadczy… napis na jej skorupie. Staruszka jest jedną z pierwszych żółwi przywiezionych z Seszeli. Jej skorupa ucierpiała prawdopodobnie w wyniku uderzenia przez ciężką, spadającą gałąź. Żółwia babcia kryje się w najdalszym kącie sanktuarium, otoczona przez dwójkę wnuków.
Kiedy powoli wracamy na łódkę, która zabierze nas z powrotem do Stone Town przewodnik opowiada nam o niechlubnych wydarzeniach w historii wyspy. Zanim Changuu została zakupiona przez brytyjskie władze z przeznaczeniem na więzienie, należała do Arabów, którzy wykorzystywali ją od 1860 roku jako przechowalnię niewolników przed sprzedażą ich na targu w Stone Town i wysyłką do zagranicznych kupców. Mimo, że oficjalny zakaz handlu niewolnikami wprowadzono w 1876 roku, to proceder ten na Prison Island trwał jeszcze kilkanaście lat.
Kiedy nasza łódź odpływa z Changuu i kieruje się w stronę Stone Town zastanawiam się, co musieli czuć podróżnicy przybywający tutaj po dwutygodniowej kwarantannie. Mój wzrok przyciąga wybudowany w 1883 roku Dom Cudów czyli pałac drugiego sułtana Zanzibaru – pierwszy budynek we wschodniej Afryce, do którego dostarczano prąd i który wyposażono w windę. Przed nim rośnie kilka soczyście zielonych drzew, a na wodzie kołyszą się drewniane łódki. Patrząc z daleka mam wrażenie, że niewiele zmieniło się przez te ostatnie sto kilkanaście lat…
Przewodnik po Zanzibarze
W kwietniu 2018 roku nakładem wydawnictwa Bezdroża, w serii Travelbook, ukazał się przewodnik po Zanzibarze mojego autorstwa. Znajdziecie w nim jeszcze więcej praktycznych informacji dotyczących podróżowania po wyspie i archipelagu, a także opisy tamtejszych atrakcji turystycznych, plaż i zabytków, a także miejsc leżących nieco na uboczu turystycznych szlaków. Dostaniecie namiary na polecane hotele i hostele, agencje turystyczne, centra nurkowe i wiele więcej. Spędziłam nad jego przygotowaniem i napisaniem bardzo dużo czasu, więc myślę, że wybierając się na Zanzibar, warto po niego sięgnąć. Kliknij tutaj i kup :)
Jeśli planujesz wyjazd na Zanzibar, zajrzyj też do wpisu zawierającego przydatne informacje praktyczne!
Jak podoba się Wam Zanzibar? Spotkaliście kiedyś żółwie olbrzymie? Będąc w Stone Town wybralibyście się na wycieczkę na Prison Island?
Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)
- Ewa a
takiego giganta nie widziałam. Na Zakytnthos miała tylko okazję obserwować Careta Careta – też sporych rozmiarów ale nie tak jak te :)
Widziałam je nurkując w Kenii. Przepiękne! :)
sa piekne, spotkalam je na Seszelach wlasnie;-)
Śmieszna w dotyku ta ich skóra na szyi :)
Rancho Texas na Lanzarote ;) i jeszcze ciepłe pozdrowienia stamtąd ;)
Lanzarote <3
ogródek w domu prywatnym – Malta :)
Prywatny żółw? :)
Nie, ale to musi byc niezły widok!:)
Oj jest niezły :)
Tak widzialem tę odmnianę żółwi, ale niestety tylko w zoo ;(
Wpadaj na Zanzibar :)
Spotkałam je w tym samym miejscu :) Uwielbiają szpinak :)
O tak, wystarczy zamachac zieloną gałązka i już wyciągają szyje :)
To prawda, ale żółwie chyba to lubią ;)
Fajnie, ja też chcę tam być…:(
Przyjedziesz, coś wykombinujemy byś mogła mnie odwiedzić :)
Będę śledzić ten Twój zanzibarski cykl z ciekawością, pisz jak najwięcej o wszystkim poza plażami! ;)
Będę pisać już niedługo. Ale plaże też pewnie gdzieś się przewina ;)
Są i moje ukochane żółwie! :) Aczkolwiek na razie widziałam tylko wodne (na wolności).
Wodne też są piękne :)
moja znajoma była w zeszłym roku na Zanzibarze, nie była specjalnie zachwycona, ale zawsze lepiej się przekonać samemu ;)
A dlaczego nie była zadowolona?
Monika Marcinkowska zadowolona była z wizyty, ale niczym specjalnym zachwycona ;)
Ja jestem zachwycona :)
Byłam na Prison Island, żółwie robiły v wrażenie!
O tak :)
przerażają mnie trochę te żółwie! :D ogromne dość! :D
No takie wielkości fotela. Ale nie wolno na nich siadać. Boisz się foteli? :D
Nieźle to sobie wymyślili – w jednej części roku kwarantanna, a później miejsce dla turystów :), a odnośnie żółwi to pomimo, że fajnie wyglądają to nadal nie rozumiem, jak ktoś może chcieć mieć żółwia (oczywiście nie takiego olbrzyma) w domu jako “zwierzaka domowego”. Ani to pogłaskać, ani się pobawić :)
Nie wiem, ja kiedyś miałam rybki i tez nie były zbyt towarzyskie ;) ale to dlatego, że na inne zwierzaki byłam uczulona :D
fajne zdjęcia :) zaciekawił mnie post, muszę się bliżej przyjrzeć Zanzibarowi :)
Za jakiś czas będę pisać więcej bo jest o czym :) dzięki!
żółwie są niesamowite, mogłabym podglądać je godzinami^^ niecierpliwie czekam na Twoje następne relacje z wyspy!
Będą, będą po wakacjach (moich :) )
Afryka do tej pory nie była na mojej liście destynacji. Zdjęcia przepiękne i bardzo zachęcające. Kto wie, może zmienię zdanie:)
Zapraszam, warto :)
Zanzibar to moje marzenie, jednak bardziej kojarzył mi się z pięknymi plażami i kitesurfingiem :) Nigdy nie widziałam takich dużych żółwi na żywo – jak kiedyś uda mi się wybrać na Zanzi to na pewno odwiedzę żółwie sanktuarium!
Oooo pięknych plaż tutaj dostatek! Kiedyś je obfotografuję :)
Spotkałam je właśnie na Seszelach i uwielbiam je <3
Na Seszelach też bym je chciała spotkać kiedyś :D
Super wpis! Naprawdę mnie wciągnął :) A w połączeniu ze zdjęciami idzie się zakochać w tej wysepce, o której ja wcześniej nie słyszałam. Zachęcasz mnie do tego, żeby tam się wybrać z rodziną, bo to miejsce wydaje się niesamowite i magiczne :)
Pozdrawiam!
Cieszę się, że zachęciłam i też pozdrawiam :)
Jeszcze nie widziałam żółwi olbrzymich, a bardzo bym chciała :) Urocza antylopka! Na 100% wybrała bym się w to miejsce
Antylopka była prześliczna :)
Dzięki za wpis, szczególnie, że planujemy podróż do Tanzanii, do listy must-see, poza leniuchowaniem na plaży, dorzucamy Prison Island;-).
No to super, jakby co o jestem na Zanzibarze póki co, mogę coś podpowiedzieć :)
Witam. Właśnie czytam Twojego bloga….jest bardzo ciekawy, z pięknymi fotkami. Na Zanzibarze byłam w ubiegłym roku. Również odwiedziłam te same miejsca co ty zaliczając nurkowanie przy Prison Island, ale akurat w najgorszym momencie bo rozszalała się burza. Nic jednak nie mogło mi przeszkodzić w pływaniu i choć efekt oglądania podwodnego świata był mizerny, przeżyłam prawdziwą przygodę z falami:) Opisujesz również kamienne miasto Stone Town, które jest urzekające. Czas jakby się zatrzymał w miejscu, całkowicie oddając klimat tamtych czasów. I oczywiście do kompletu nie mogło zabraknąć pałacu sułtanów, którzy w różnych okresach czasu panowali w tym magicznym miejscu. Nie wiem jak Ty, ale byłam trochę zawiedziona wnętrzem, które jest całkowicie zaniedbane. O ile rozpadające kamieniczki miały swój urok tak wystrój wnętrza pałacu nie wygląda atrakcyjnie. Widoczny jest tam brak gospodarza, albo można to inaczej ująć jak na ten kraj: hakuna matata:):). Z przyjemnością oczekuję kolejnych reportaży z podróży.
A byłaś w Stone Town kiedy jeszcze można było zwiedzać pałac sułtana – Dom Cudów czy pobliski rugi pałac, gdzie obecnie jest urządzone muzeum? Bo w Domu Cudów w tej chwili nic nie działa i nawet nie wolno do niego wchodzić :( no ale hakuna matata :)
Kiedy ja byłam na Zanzibarze, czyli w ubiegłym roku w marcu jeszcze mogliśmy zwiedzać pałac, ale jak sama wiesz stan tych pomieszczeń był mocno zaniedbany. Choć wątpliwe, ale może wzięli się za mały remoncik?:)
Remoncik? Ech, pewnie poczekamy parę lat, o ile w ogóle się wezmą :(
Świetny wpis i zazdroszczę tego niezwykłego kontaktu z przyrodą w tak pięknym miejscu jak Zanzibar. Wybierając się w zimie do tego cudownego miejsca można znaleźć nawet przyzwoite ceny z biura podróży. Polecam widziałem tylko zdjęcia, bo moja siostra tam była, ale przymierzam się w to miejsce. Twój wpis również mnie do tego zachęcił
Na Mauritiusie były:)Są urocze:)
Szperam troche po necie, za 2 mce wyjaz na Zanzibar :), ciesze sie , ze trafilam na Twoje opisy, ktore pozwola mi na lepsze rozplanowanie miejsc to odwiedzenia.
Super, udanej podróży!
W jakim terminie lepiej jechać? Lato czy zima?
Zima jest bardziej gorąco, niż latem :)
Cześć. Ile kosztuje wycieczka na Prison Island? Punkt startowy mamy w na wschodnim wybrzeżu – Pingwe.
Nie wiem dokładnie, jakie są ceny w tej chwili. Najtaniej wyjdzie Cię dojechanie do Stone Town i tam w porcie znalezienie łódki za jakieś 15 USD. Wycieczka zorganizowana z Pingwe, strzelam, około 40-50 usd? Ale nie jestem pewna.
Witajcie! Jeśli chodzi o Żółwie olbrzymie to największe i najbardziej okazałe podziwialiśmy na Seszelach:) są naprawdę olbrzymie i pasa się na łące jak baranki:) Można je karmić liśćmi z ręki:)) Przez przypadek trafiłam na Twój blog,wybieram się właśnie na Zanzibar i myśle,ze informacje w nim zawarte na pewno się przydadza:) Wybierasz się jak widzę do Kerali:) byłam tam w 2014 ,rejs łodzią ryżowa po rozlewiskach bezcenny :)) Pozdrawiam:))
Te żółwie zostały sprowadzone właśnie z Seszeli, były prezentem dla Zanzibaru :) Keralę mam jeszcze nie potwierdzoną, ale bardzo bym chciała. O Zanziabrze napisałam sporo, mam nadzieję, że informacje się przydadzą. Pozdrawiam! :)
Witaj:)) Właśnie wróciliśmy z Zanzibaru. Twoje informacje bardzo się nam przydały i korzystaliśmy z nich na każdym kroku :)) Ułatwiło nam to kontakty z miejscowymi przesympatycznym ludźmi . W organizacji wycieczek nieoceniony okazał się Bob ,miejscowy ” turoperator” ,który nie dość ,ze był tańszy od naszego biura podróży to można z nim było załatwić wszystko bezproblemowo :)) Zanzibar nas zauroczył , swoim klimatem i atrakcjami. Następnym razem planujemy “pobliski ” Madagaskar, mamy nadzieje ,ze również będzie magicznie :)) Pozdrawiamy!! A czy Kerala jednak się udała ?:))
Z Kerali ciągle nie ma wyników… natomiast na Madagaskar też bardzo bym chciała :)
Ja już lecę za 3 tyg,nie mogę sie doczekać aby zobaczyć to miejsce?miło się czyta twoje recenzje
Wspaniałej podróży!
Jade w lutym tzn planuje ale kompletnie nie wiem w ktore miejsce , i raczej z biurem podrozy