Między krzaczkiem a filiżanką

Czajnik gwizdaniem oznajmia, że woda już się zagotowała. Wyłączasz gaz i zalewasz herbatę wrzątkiem zostawiając ją na 3 minuty, by otrzymać idealny napar. Być może wsypujesz łyżeczkę cukru i już możesz rozkoszować się pysznym napojem, mając około 8% szans, że listki, które posłużyły do jego przyrządzenia, przyjechały z Cejlonu. Zanim jednak trafią do twojej filiżanki, szklanki czy kubka, przechodzą długą drogę, która zaczyna się na kilkuset hektarach upraw w okolicach Nuwara Eliya.

Herbata cejlońska
Chciałoby się napisać, ze na początku jest ziarenko, które posiane w ziemi rodzi herbaciany krzaczek, jednak dzisiaj herbatę rozmnaża się głównie przez szczepki. Gdyby pozwolić mu na swobodne rozwijanie się mielibyśmy dorodne drzewo o wysokości 15 metrów! Jednak młodemu krzaczkowi pozwala rosnąć przez około 3 lata, a wtedy jest już gotowe do tego, by zrywać z niego listki.

Nasionko herbaty

Około 6:00 rano, kiedy tamilskie zbieraczki herbaty po oporządzeniu rodziny, podaniu śniadania i przyszykowaniu dzieci do szkoły wyruszają do pracy na plantacji, po zboczach snują się jeszcze delikatne mgły. Turyści poszukujący ciekawych kadrów wstają wtedy wcześniej, by sfotografować zielone dywany otulone białym welonem. W promieniach wschodzącego słońca plantacje wyglądają wręcz nieziemsko.

Plantacja herbaty

Biorąc kolejne łyki herbaty nie myślisz o tym, jak wygląda praca na plantacji. A ta nie należy do łatwych. Kobiety noszą przyczepione do czół worki, do których wrzucają po dwa najświeższe listki i pączek uskubane z krzaczka. Kiedy worek już im się napełni, przerzucają jego zawartość do koszy stojących przy ścieżkach. Dawniej nosiły na głowach właśnie te ciężkie kosze, ale z workami jest łatwiej. Jedna kobieta musi w ciągu dnia nazbierać co najmniej 16 kilogramów listków. Dostanie za to 350 rupii lankijskich, co w przybliżeniu równe jest 10 złotym.

Zbieraczka herbaty

Herbatę na Sri Lance uprawia się głównie w centrum wyspy. Tam klimat najbardziej sprzyja uprawom. Nuwara Eliya, najsłynniejsze lankijskie herbaciane miasto zyskało nawet z tego powodu przydomek Mała Anglia. Rzeczywiście jest tu chłodniej niż w niżej położonych partiach kraju, jednak nasłonecznienie jest wystarczające dla krzaczków herbaty. Dlatego malownicze, soczyście zielone plantacje pokrywają całe zbocza.

Plantacja herbaty

Herbata tak idealnie wpasowuje się w tutejszy krajobraz, więc można by pomyśleć, że była tu zawsze. Jednak uprawy tej rośliny na Cejlonie są stosunkowo młode, a wszystko zaczęło się od cynamonu. Kiedy wyspa znajdowała się pod panowaniem Holendrów, pod koniec XVIII w. zaczęto tu rozwijać jego uprawy, co później kontynuowali Brytyjczycy, dodatkowo monopolizując te gałąź rolnictwa. Jednak w czasie recesji w latach 30. XIX w. Produkcja cynamonu stała się zupełnie nieopłacalna. Brytyjczycy wpadli więc na inny pomysł… Nie, jeszcze nie herbata. Postanowiono uprawiać na Cejlonie kawę.

I na początku wszystko było naprawdę dobrze, bo popyt na kawę rósł, a razem z nim jej cena. Na wyspie wycinano połacie lasów deszczowych pod nowe uprawy. Kawa rosła, biznes się kręcił. Do czasu. W 1869 r. uprawy zostały zaatakowane przez grzyb, a zaraza zwana niszczycielską Emily spustoszyła plantacje. Był to koniec kawy na Cejlonie, a spośród 1 700 plantatorów 1 300 wyjechało z wyspy. Pozostali musieli znaleźć alternatywę dla kawy. Eksperymentowano z uprawą kakaowca, ale w końcu wygrała herbata, która króluje tutaj do dziś.

Plantacja herbaty

Zebrane i zważone przez zbieraczki listki trafiają do fabryki. Tutaj wędrują do swego rodzaju korytek, gdzie są rozsypywane, a następnie poddawane procesowi miażdżenia. Dzięki temu można się z nich pozbyć nadmiaru wilgoci. Gdy już są zwiędnięte, następuje dalsze znęcanie się nad nimi. Kolejne etapy to rolowanie, skręcanie i rozdrabnianie. Takie potraktowanie listków przyspiesza reakcję zawartych w nich enzymów z tlenem, co jest szczególnie ważne przy produkcji czarnej herbaty. Następnie rozsypuje się je i poddaje działaniu ciepła, co powoduje ich fermentację.

Fabryka herbaty

Tak przygotowane listki dzielone są na rodzaje. Na Sri Lance kryterium podziału jest wielkość drobinki herbaty – rozdziela się je za pomocą odpowiednich sit. Po odpowiednim zakwalifikowaniu, listki waży się, pakuje i wysyła na aukcję. Herbata przeznaczona na eksport jest dodatkowo sprawdzana pod względem jakości. Dostaje jeszcze znaczek z lwem – mogą go używać wyłącznie producenci, którzy uzyskają specjalny certyfikat. Oznacza on, że paczka herbaty zawiera czystą, wysokiej jakości herbatę cejlońską.

Paczki herbaty

Aby zaopatrzyć się w dobrą herbatę, możesz więc albo wybrać się do sklepu albo… pojechać na Sri Lankę. Herbata to jedna z najmilszych pamiątek przywożonych z tego kraju – bez konieczności opłacania cła wolno jej wywieźć nawet 3 kilogramy! I jakiś czas później możesz cieszyć się w domowym zaciszu cudownym smakiem prawdziwej cejlońskiej herbaty, która przyjechała aż z Nuwara Eliya…

Ewa

Cieszę się, że tu jesteś! Mam nadzieję, że spodobał Ci się i zaciekawił ten wpis. Jeśli tak, to będzie mi niezmiernie miło, gdy klikniesz Lubię to, dodasz +1 i podzielisz się wpisem ze znajomymi albo dołączysz do dyskusji! To dla mnie ważne, bo pokazuje, że warto dalej pisać. Masz uwagi, komentarze, pytania? Nie wahaj się, napisz! Cieszę się z każdego sygnału od Ciebie! Dziękuję :)

- Ewa a

Przeczytaj też...

6 komentarzy

  1. Ania pisze:

    Uwielbiam herbatke, zwlaszcza zima i zobaczenie plantacji herbaty jest caly czas na mojej liscie do zrobienia ;-) pozdrawiam noworocznie Ania.

  2. Adri pisze:

    Takiej herbatki chetnie bym sie napila :-) Argentynska Yerba mate stanowczo mi nie smakuje… Pozdrowienia z Argentyny

  3. Marta pisze:

    Herbatę cejlońską bardzo lubię, szczególnie z dodatkiem odrobiny cukru. Natomiast co do yerby to mi również jej smak średnio odpowiada, ale mam na nią sposoby – łyżeczka miodu albo odrobina soku pomarańczowego sprawia, że goryczka jest mniejsza i w takim połączeniu nawet się do niej przekonałam… ;)

    • Ewa pisze:

      Hmm… być może spróbuję kiedyś yerby pitej w ten sposób, chociaż pewnie yerbowi konserwatyści będą się krzywić, że tak się nie robi, ale co tam ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*Pola wymagane. Adres e-mail nie zostanie opublikowany. Ostatnio pojawia się bardzo dużo spamu i mój filtr czasem się gubi. Jeśli nie jesteś spamerem, a Twój komentarz nie ukazał się, daj mi o tym znać mailowo. Kontakt znajdziesz tu. Dziękuję!